Militarna sesja ślubna – odważycie się?
Jak wyobrażacie sobie swoją sesję ślubną? W pięknym hotelu? Na zamkowym placu, w zieleni, wśród dzikich traw… na tle zachodzącego słońca? Powinno być romantycznie i słodko, a suknia ślubna czysta i niepognieciona?
Jeśli tak, to taka sesja nie jest dla Was!
Ale jeśli lubicie zaszaleć, macie jakieś „brudne” hobby [jak na przykład wojskowe strzelanki] i chcecie na sesji przeżyć fajną przygodę – to polecam takie rozwiązanie. Militarna sesja ślubna może być „dodatkiem” do „pięknych”, pozowanych zdjęć, na których Wasze włosy pozostaną w nienagannym porządku, a babcie i dziadkowie będą cieszyć się, ze tak ładnie patrzyliście w obiektyw, i Wasz wzrok śledzi ich z ramki na ścianie 😉 I tak też było na sesji z Mają i Michałem. Ale o tym innym razem, dzisiaj część militarna!
Co to była za para! Od pierwszego wejrzenia super nam się gadało, może dlatego ustaliliśmy dużo pomysłów na sesję, a potem kilka dni ciężko pracowaliśmy, żeby je zrealizować! Nie każdy odważy się wybrać na sesję ślubną do starej fabryki, trzeszczącej i mrocznej… Co prawda mieliśmy całą masę broni… na kulki 😉 ale jednak!
Część zdjęć w fabryce zrobiliśmy w pięknych strojach ślubnych, ale szybko przebraliśmy się w mundury – czysta suknia przyda się jeszcze do pozostałych dni zdjęciowych!
Nie znam się na broni, ale te repliki były całkiem ciężkie – każda z nich ma ciężar jak prawdziwe karabiny/pistolety, więc całkiem fajnie się z nich strzela [wiem, próbowałam :D]
Zza winka.. W fabryce momentami miałam wrażenie, że nie jesteśmy sami, bo raz po raz coś skrzypiało w sufitach/podłogach.. Duchy jednak okazały się na tyle „łaskawe” że żaden z nich nie wystraszył nas na amen 😉
Osłaniaj mnie! A ja sobie powyglądam z balkonu 😉
Piękne nogi Majki i serce na dachu!
Enjoy!