Schronisko 5 Stawów – noc pod gołym niebem
Tak się czasem zdarza, jak dobrze nie zaplanuje się wyprawy i nie sprawdzi, czy schronisko do którego masz zamiar się udać jest otwarte… Szczególnie istotne jest żeby o tym pamiętać PO sezonie, kiedy schroniska mają nareszcie czas na niezbędne remonty.
Taka nieplanowana sytuacja wydarzyła nam się podczas listopadowego wyjazdu w Tatry. Postanowiliśmy sobie „utrudnić” i zamiast szybko i miło dojść do schroniska przez Dolinę Roztoki, z Palenicy Białczańskiej, postanowiliśmy wybrać dłuższą trasę – wyruszyliśmy na piechotę z dworca PKS (po nocy spędzonej w busie), przez Kuźnice udaliśmy się na Halę Gąsienicową, znad Czarnego Stawu Gąsienicowego ruszyliśmy na Zawrat (który powitał nas śniegiem) i po krótkiej, przyjemnej wspinaczce z ciężkim plecakiem, spakowanym na 4-dniowy pobyt w górach (włącznie z jedzeniem ;)) dotarliśmy na przełęcz na przepiękny zachód słońca. .. Na zdjęciu widać już księżyc.
Trasa z Zawratu do 5-ciu Stawów jest łatwa i w całości praktycznie wiedzie po „schodkach” więc nie straszny nam był mrok powoli okalający góry. Oczywiście przy dobrej pogodzie (a taką mieliśmy) noc w górach nie jest całkowitą ciemnością – pięknie świecił księżyc i gwiazdy, więc nadal można było podziwiać zarysy jezior i gór. Spacer był bardzo przyjemny – oczywiście mieliśmy ze sobą czołówki z zapasowymi bateriami, i znaliśmy dobrze trasę, którą szliśmy – jeśli nie zna się drogi, po ciemku łatwo zgubić szlak, a przy złej pogodzie może to się skończyć bardzo nieprzyjemnie.
Dlatego, mimo, że widok był przepiękny nie zatrzymywałam się, żeby wyjmować statyw i robić zdjęcia księżyca, który odbijał się w Stawach, tylko napieraliśmy do przodu, obserwując każdy kamień pod nogami. Droga po ciemku z ciężkim plecakiem bardzo się dłużyła, dlatego z radością powitaliśmy mostek, który oznaczał, że schronisko jest zaledwie parę minut dalej… Jak widać humory nam dopisywały 😉
Szybko po dojściu do schroniska miny nam zrzedły – okazało się, że nasze ulubione schronisko jest nieczynne, meble powystawiane są na zewnątrz, i nie mamy gdzie spać! W pierwszej chwili myślałam, że to żart kilku osób, które zastaliśmy na ganku i które wesoło sobie imprezowały. W drugiej chwili dotarło do mnie, że jednak to prawda…
(Zdjęcia z rana)
Na szczęście pani która tam pracowała jeszcze nie spała i pozwoliła nam nabrać wrzątku, więc mogliśmy sobie „ugotować” kolację. I tu chciałam serdecznie pozdrowić pracowników Schroniska, którzy pozwolili nam spać na ganku!
Skonstruowaliśmy sobie wygodne łóżko i zasłonę przeciw-wiatrową. 😀
Księżyc przeświecał przez chmury jak słońce:
Luksusy, w hotelu pod niezliczoną ilością gwiazdek :D:
Oczywiście to listopad, a my mieliśmy ze sobą letnie śpiwory, więc „za ciepło” nie było, przydała się nawet folia NRC – po okręceniu się nią było całkiem nieźle, niestety musiałam się za bardzo wiercić, bo kilka razy budziłam się i widziałam, że moja folia spaceruje sobie to tu to tam 😉 Ale dzięki temu mam dużo zdjęć gwiazdeczek, bo widziałam, że chmury się rozwiewają i można by coś sfotografować.
Tu zdążyłam na „zachód księżyca” 😀 W ostatnich chwilach zanim całkiem się schował za szczytami intensywnie podświetlał chmury jak słońce.
Opalony Wierch i Miedziane pod gwiazdeczkami:
Niestety niebo było „zanieczyszczone” chmurami, przez co jak chciałam sfotografować trajektorię gwiazd, wyszła mi ciekawa „zorza polarna”. Nie mam też wężyka spustowego z interwałem, więc „ręcznie” wyzwalałam każde kolejne zdjęcie – efektem tego są mini przerwy w ruchu gwiazd :(.
O 3ciej w nocy też próbowałam robić zdjęcia, i wykonałam 120 naświetleń nieba, niestety po złożeniu okazało się, że statyw się ruszał i to zepsuło cały efekt :/
Niestety w astrofotografii dobry statyw to podstawa!
Ostatnie spojrzenie na Schronisko 5 Stawów nocą..
Rano nadal mieliśmy piękną pogodę – na zdjęciu wschód słońca w Dolinie 5ciu Stawów.
Dzień dobry!
Piękne foty. Tylko, ekhm, Hala GąsieNicowa (jedno n, nie dwa) 🙂 Jak gąsienica.
nawet nie zauważyłam 😀